Uwaga

Granice przyzwoitości w narzeczeństwie - Co to oznacza dla samych zakochanych?

Co to oznacza dla samych zakochanych?

"Pozwoliłam mu na wszystko; widział moje ciało i reakcje w najbardziej intymnym geście człowieczeństwa. Zawierzyłam mu cały mój los, a darując nagość i ciało, darowałam serce i całe życie. Ból, który odczułam, gdy wkroczył w moje wnętrze, był dla niego, gdyż byłam gotowa dzielić z nim mój wewnętrzny świat, każdy dzień i smutek. Odszedł, okazał się inny niż myślałam, wszystko przeminęło, nie wiem dlaczego."

... Są odrzuceniem niewyobrażalnej łaski

Nawiązując do powyższej, filozoficzno-psychologicznej argumentacji, sakrament jest odpowiedzią Boga na prośbę narzeczonych o łaskę, wspierającą ich decyzję woli, podjętą po należytym czasie dojrzewania miłości do daru z siebie. Daru mającego sięgnąć aż po śmierć.

Dlaczego Kościół wzywa, aby współżycie dokonywało się tylko w nurcie łaski sakramentu małżeństwa, nie zaś przed nim lub poza nim?

Kto żyje wiarą i wyznaje, że Panem naszym jest Jezus, kto doświadczył Jego obecności i troski, ten przeczuwa, że choć człowiek z człowiekiem może zjednoczyć się cieleśnie, to jednak - przez wzgląd na obecną w osobie wewnętrzną sferę nadprzyrodzoności - w zjednoczeniu duchowym, najbardziej wsobnym, dwojga "światów", udział Chrystusa jest nieodzowny.

Aby wniknąć głęboko w istotę sakramentu małżeństwa, cofnijmy się do początku. Człowiek został stworzony jako istota seksualna; jego przeczysta natura, skłonna do afirmacji wartości osoby, bez wysiłku wyrażała ciałem miłość. Grzech pierworodny - pychy i braku ufności wprowadził taki chaos w dotąd świętą naturę człowieka, że seks, jak i inne czyny, stał się okazją do zła, użycia i egoizmu. Mojżesz rozłożył ręce i powiedział: "Trudno, nic się nie da z tym zrobić. Oddalajcie wasze żony mocą listu rozwodowego". Jezus nie podzielił rezygnacji Mojżesza i przypomniał, że od początku tak nie było i nie można pozwalać na zło: kto pożądliwie patrzy (aby użyć), grzeszy (zob. Mt 19, 7-9; Mt 5, 28). Treścią przez Chrystusa niewypowiedzianą, a najważniejszą w wymowie tego fragmentu, jest: "Oto przychodzę, aby to uleczyć". I wypłynęła z przebitego boku Pana woda łaski i życia, którą czerpać możemy w sakramentach. I choć skutki grzechu pozostają, np. ładunek egocentryzmu w przeżyciach seksualnych, dysponujemy już odkupieniem Bożym, które w sakramentach stwarza człowieka "na nowo" , umożliwiając nam wznoszenie się ponad ciężar straszliwej winy ludzkości, na powrót ku odzyskaniu naszego najprawdziwszego "Ja" - obrazu Boga.

Ale czym jest to "odkupienie Boże" dostępne w sakramentach? Jest obecnością Boga w naszej codzienności. Nie symbolem obecności. Obecnością.

Św. Paweł napisał o małżeńskim zjednoczeniu: "Tajemnica to wielka, w odniesieniu do Chrystusa i Kościoła" (Ef 5, 32). Mówi się często, że mąż i żona to obraz Chrystusa i Kościoła - Chrystusa, które swoje nagie ciało ofiarował na krzyżu, ofiarując swoje życie z miłości dla Kościoła. Jednak w sakramentalnym małżeńskim ma miejsce coś bardziej wstrząsającego: małżonkowie nie stanowią tylko obrazu, w ich relacji obecny jest ofiarujący siebie Kościołowi w ich osobach żywy Chrystus.

Obecny jest najpierw w samym zawarciu sakramentu - w świątyni. Jednak szczególne wylanie sakramentalnej łaski dokonuje się we współżyciu seksualnym, najpierw pierwszym, które konstytuuje samo małżeństwo, a później w każdym kolejnym. I wreszcie w całym ich odniesieniu: łaska sakramentu jest jak czułe spojrzenie Boga, które wciąż "zasila" ich miłość - Swoją. A dzieje się to tak, że On ich uzdalnia do kochania, gdy oni przyjmują Jego tkliwość. Św. Josemaria Escriva de Balaguer zauważył, że małżonkowie nie są tylko szafarzami sakramentu, ale i samą materią: analogicznie jak chleb i wino jest materią Eucharystii. Choć nie stwierdzamy naocznie, że w kielichu jest Krew, a na ołtarzu Ciało, wszak przyjmujemy żywego Pana. Choć nie stwierdzamy naocznie, że w łagodnym spojrzeniu, którym obdarzają się małżonkowie, w pocałunkach składanych na ciele ukochanego/ukochanej i w czułym słowie u końca trudnego dnia jest obecna delikatność samego żyjącego w nich Jezusa, dzieje się ten cud objawienia mocą łaski sakramentu.

Akt wzajemnego oddania osób poprzez oddanie ciał w Bożej obecności, który oprócz tego, że jest wspaniałym przeżyciem, może być nawet okazją do kontemplacji, jest także sposobem stwarzania nowych ludzi. Obecny tutaj żywy Bóg decyduje o poczęciu lub niepoczęciu nowego człowieka. Akt ten ma zatem podwójną głębię, najpierw jako zjednoczenie z ukochanym człowiekiem i Bogiem, a także jako moment stworzenia.

Oto zarys prawdy świętych misteriów dokonujących się w małżeństwie. Niezwykle trafne wydaje się zatem porównanie wagi błędu podjęcia współżycia przed ślubem do spowiadania wiernych przez kleryka przed wyświęceniem. Nauka Kościoła ukazująca grzech aktów seksualnych poza małżeństwem znajduje tutaj swoje pełne uzasadnienie. W miejscu tym wypada także zwrócić uwagę na niestosowność terminu "czystość przedmałżeńska". W pierwszym skojarzeniu termin ten sugeruje jakoby "czystość" oznaczała powstrzymywanie się od czegoś "nieczystego", czym są w tym kontekście akty seksualne. Czystość przedmałżeńska może być również odbierana jako opozycja do okresu małżeństwa, gdy owe "nieczyste akty" są już dopuszczalne. Postuluję używanie określenia "wstrzemiężliwość"; już wystarczająco wiele krzywdy nauka Kościoła w historii wyrządziła seksualności, podważając jej czystość, dlatego dziś unikać należy jak ognia choćby pozoru takiego jej ujmowania.

Współżycie seksualne jest z natury, samo w sobie, czymś czystym. Jest pomysłem Bożym i w nim pięknie wyraża się afirmacja człowieczeństwa. Współżyjący małżonkowie nie tylko są czyści i święci – są przybytkiem Boga. I właśnie ze względu na podziw Kościoła dla małżeńskiej miłości, także jej fizycznych przejawów, w której obecny jest Chrystus i Jego stwórcza moc, Kościół w swojej nauce dba o to, aby świętości pożycia nie brukać, nie szargać, nie kalać. Seks poza małżeństwem jest już z definicji wyjęty z kontekstu małżeńskiej miłości i używany jakby "dla własnych celów" , z pominięciem niebotycznych duchowych możliwości, które mógłby nieść dla kochających się mężczyzny i kobiety. Bo - jak mawiał Pierre Teilhard de Chardin – im bliżej Boga, tym bliżej siebie nawzajem.
Sensem płciowości jest jej wpisanie w horyzont spotkania, dialogu i daru, który jest sensem człowieczeństwa. Jakiekolwiek formy ograniczania płciowości do własnego "Ja" i własnych doznań, bez wymiaru miłości międzyosobowej, zaprzeczają najgłębszej naturze osoby. Nasza seksualność, w odróżnieniu od popędliwości zwierząt, zamiast właściwego im skupienia na sobie i reprodukcji, staje się najbardziej doniosłym wyrazem duchowej komunii.